Dziecko chce wracać z kolonii? Płacze? Najtrudniejsze: zachować spokój. Nie ma sytuacji, której dobry wychowawca kolonijny nie mógłby rozwiązać.
Pierwszy wyjazd dziecka – o tym trzeba pamiętać
Pierwszy wyjazd dziecka wiąże się z wieloma różnymi emocjami, z którymi nie miało ono wcześniej styczności. Dlatego pierwsza myśl dziecka jest instynktowna – „chcę do mamy” – tam, gdzie jest to, co znajome; tam, gdzie czuję się bezpiecznie; tam, gdzie mama zadba o moje emocje. Powody są czasem bardzo błahe i często łatwo rozwiązać je tak, by na drugi dzień dziecko dziękowało nam za to, że jest na wyjeździe. Jak dziecko płacze – płacze na 100%, jeśli się cieszy, to również na 100%, jeśli się złości, to także na 100% – ono dopiero uczy się panować nad swoimi emocjami. Czasem wszystkie te emocje mogą wystąpić jednego dnia.
Dziecko chce wracać i płacze – co robić?
Na samym początku krótko odpowiemy na zawarte w tytule pytanie:
- Jeśli jest to płacz, który ukazuje napotkanie przeszkody, lecz daje możliwość na rozwinięcie się u dziecka świadomej emocjonalności, co wychowawca powinien zauważyć – to nie zabieramy dziecka z kolonii – lekcja, którą z nich wyniesie, będzie miała bardzo dużą wartość dla jego osobowości.
- Jeżeli płacz oznacza wielką bezradność dziecka, strach, poczucie bardzo dużego opuszczenia, brak aktywnego, radosnego udziału w jakichkolwiek zajęciach, zamknięcie się na współtowarzyszy – trzeba jak najszybciej dziecko odebrać z obozu, koniecznie mówiąc mu, że nie mamy pretensji, że w życiu różnie bywa i nie wszystko zawsze się udaje. Wystarczy tylko popracować nad ośmieleniem, zapisać na grupowe zajęcia, powolnie, lecz konsekwentnie przecinać pępowinę…
- Pamiętajmy też, że nie ma sytuacji, której dobry wychowawca kolonijny nie mógłby rozwiązać.
Plan działania
Dziecko chce wracać? Pomocny będzie PLAN DZIAŁANIA, przedstawiam jeden przykładowy, który wierzę, że przyniesie korzyści:
1. Rozmawiamy z dzieckiem o wyznaczonej porze dnia – wysłuchujemy go w całości, dopytujemy jeszcze, co się stało, nazywając emocje dziecka. Staramy się też zmienić temat, pytając dokładnie, co jeszcze robiło. Pytania powinny być szczegółowe, np. „A o której dzisiaj wstałaś, wcześniej niż pani budziła? Posłałaś sama łóżko? Ojej! Wspaniale!”. Ważne, by wspomnieć, że jeśli podejmujemy się jakiegoś wyzwania, to z całych sił trzeba się starać je ukończyć, że może i dziecko samo w siebie nie wierzy, ale – bardzo ważne zdanie – „ja wiem, że sobie z tą emocją poradzisz. Jesteś silniejszy/-a niż sam/-a sądzisz”.
Sytuacje, które spotykają dziecko na kolonii nie zdarzą się w domu – warto o tym wspomnieć – przypomnieć, jakie atrakcje jeszcze czekają na dziecko, szczególnie podkreślić bardzo ważny końcowy dyplom z kolonii, który będzie świadczył o jego dojrzałości, o tym, że jest już na wyższym etapie i pokonało swoje trudności, a to w życiu jest bardzo cenna umiejętność.
Ta rozmowa jest kluczowa – wierzę, że rodzicowi uda się unikać zwrotów: „Jeśli jeszcze raz będziesz płakać, to po Ciebie przyjeżdżam”, „Dobrze, mamusia musi dostać wolne w pracy…. Pożyczyć samochód… ” Nie szukajmy wymówek, dlaczego nie przyjedziemy – trzeba być z dzieckiem szczerym, ono musi wiedzieć, że świadomie – właśnie z miłości do niego – dajemy mu przełamywać własne bariery.
2. Polećmy dziecku zrobienie krateczek, w których będzie zaznaczało, ile jeszcze dni zostało do powrotu lub zadajmy jakiekolwiek inne zadanie, które pomoże radzić sobie z rozłąką.
3. Konieczny jest telefon do wychowawcy lub kierownika wypoczynku. To pomoże stworzyć plan działania. Rozeznać się, jak dziecko zachowuje się na poszczególnych zajęciach, czy roztkliwia się jedynie na dźwięk głosu rodziców w telefonie, czy może pokłóciło się z koleżanką? Czy płacz wygląda na wymuszanie – by sprawdzić, czy mama stanie dla mnie na głowie i zrobi wszystko, co zechcę – bo to ja wiem, co dla mnie dobre? Czy jest to histeryczny płacz niedojrzałego jeszcze emocjonalnie do wyjazdu dziecka, który może przerodzić się w zrażenie do tego typu wyjazdów?
4. Wdrażamy plan w życie przy współpracy wychowawców.
Spotkałam się także z ciekawym rozwiązaniem, jakim jest napisanie motywacyjnego liściku na każdy dzień – dziecko ma styczność z listem, odczuwa obecność rodziców, a nie ma przy tym przymusu kończenia rozmowy (jak w przypadku rozmów telefonicznych), co dla dzieci jest bardzo trudne. Byłam zadziwiona wielką skutecznością tej metody.
Rodzicu, pamiętaj! Nie ma sytuacji bez wyjścia, a już nasza w tym siła, byśmy zdarzające się sytuacje wykorzystali z jak największym pożytkiem dla dziecka.